Ponieważ duża część z nas jest stałymi widzami serialu komediowego "Rancho", a jednym z jego "głównych bohaterów" jest tytułowy trunek spożywany na słynnej ławeczce postanowiliśmy, niczym Jazon z argonautami wyprawiający się po złote runo, zdobyć ten boski napój.
Plan był prosty: wyjazd w sobotę 24 maja, dotarcie do filmowych Wilkowyj (tak naprawdę wieś Jeruzal) i wejście w posiadanie drogą kupna celu wyprawy:
Następnie nocleg poprzedzony biesiadą w celu delektowania się boską zdobyczą oraz spokojny powrót turystyczno-krajoznawczy w domowe pielesze.
W składzie: Manson z Elą, Łysy z Małgosią, WB z Grażką i Sabix wyjeżdżamy z Zamościa w sobotę o 9.00 i szybkim tempem docieramy do Wierzchowisk po Starego. Następnie już pełnym składzie 3 "kredensów" z VTX-em i Drag Starem dla ozdoby ruszamy w kierunku Ryk.
Klątwa wyprawy sprzed kilku lat po "Mamrota" i tym razem daje o sobie znać. Wtedy w Radzyniu Podlaskim "padł" alternator w moim GL1500 i musieliśmy zawrócić. Tym razem na obwodnicy Kurowa "siadła" cała elektryka również w moim GL1200, ale dzięki szybkiej i trafnej diagnozie Erwina udaje mi się w ciągu kilku minut usterkę naprawić.
Po dotarciu do Ryk kwaterujemy się w pensjonacie i już przyzwoicie wygłodzeni, w rosnącym upale, ruszamy w stronę Warszawy, by już po kilkunastu kilometrach zatrzymać się w Niwie Babickiej, w "Cegielni" na obiad. Wybór trafny: szybko, smacznie i niedrogo.
Teraz pełni zapału obieramy kurs na północ.
W Trojanowie zjeżdżamy z "17-tki" w kierunku Żelechowa i po krótkim czasie jesteśmy w tym miasteczku. Nie można oczywiście ominąć zwiedzania XVII-to wiecznego Pałacu Lubomirskich (później Zakrzewskich, Danglów i Ordęgów). W towarzyszącym nam upale szczególnie miło było znaleźć się w przepięknie odrestaurowanych, chłodnych podziemiach tego pałacu, w których ulokowano SPA, browar i salę bankietową.
Ale trzeba było ruszać dalej. Przez Jarczew i Ciechomin, wąskimi ale malowniczymi, mazowieckimi drogami z dobrym asfaltem, docieramy do Stoczka Łukowskiego.
Po krótkim odpoczynku na rynku ruszamy do celu pierwszego dnia naszej wyprawy: przez Seroczyn do Jeruzala. Jak się okazało już w Seroczynie, po usunięciu awarii swej maszyny i całodziennym pościgu, dopędza nas Ryba.
Wczesnym popołudniem kruki z Zamościa dolatują do Jeruzala:
Przez chwil kilka czujemy się jak bohaterowie naszego ulubionego serialu. Siedzimy na ławeczce pod sklepem Więcławskiej, kupujemy "Mamrota", oglądamy kościółek i plebanię:
Cały czas mamy jednak pewien niedosyt i wcale nie chodzi o to, że butelki z trunkiem są zakorkowane. Chodzi o wujta/senatora. Nie pozostało nic innego jak go odwiedzić, więc ruszamy w kierunku wsi Latowicz, w której stoi filmowy Urząd Gminy i dom Pana Senatora. Pamiątkowa fotka i w drogę powrotną.
Cały czas czujemy się jak na safari i to nie tylko ze względu na polujące na nas fotoradary, ale przede wszystkim na pogodę. Nam i naszym maszynom chce się pić, więc na stacji paliw w Stoczku Łukowskim "tankujemy do pełna".
Dalej już bez zbędnej zwłoki docieramy na nasz popas w Rykach, po drodze robiąc szybkie zakupy:
i delektując się lodami w funkcjonującej od końca lat 40-tych XX wieku lodziarni Pani Janusowej. Ryba nas opuszcza i podąża na umówione spotkanie w Lublinie.
Parkujemy maszyny w garażu mojego teścia:
a mój nieoceniony szwagier Marek z małżonką Agnieszką już mają dla nas prawie gotowe potrawy z grila, sałatki, własne pieczywo i inne pyszności. Słowem staropolska biesiada, pogaduchy:
i zasłużony sen - no może za wyjątkiem Eli i Mansona, którzy musieli być świadkami "nocnych Ślązaków rozmów" zza ściany.
W słoneczny, niedzielny ranek o 9.00 spożywamy śniadanie, pakujemy się, choć my niegodni to czyścimy Sabixowi obuwie:
i ruszamy na zwiedzanie Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie - siłą rzeczy, jako "człowiek z branży" występuję w roli przewodnika:
Z Dęblina, trasą nadwiślańska, podziwiając potęgę szeroko rozlanej Wisły docieramy przez Puławy do Muzeum Kochanowskiego w Czarnolesie. I znowu zwiedzanie w cieniu starych parkowych drzew pozwala wytchnąć od upału.
Z Czarnolasu obieramy azymut na Kazimierz Dolny, ale ze względu na chęć odwiedzenia Łukasza w szpitalu w Lublinie, omijamy Kazimierz i kierujemy się prosto do Nałęczowa.
Tam spotkanie z rodziną Mansona, obiad w restauracji z kuchennych rewolucji P.Gessler (ceny przystępne, smacznie a porcje tak duże, że prawie nikomu nie udało się zmóc posiłku) i zwiedzanie Parku Zdrojowego.
Po noclegu z małżonką w ryckim pensjonacie Łysy poczuł pewien niedosyt:
Ku zdumieniu nas wszystkich ww. osobnik ciągle odczuwał też niedosyt jazdy:
Starsi Panowie Dwaj a trzeci odrobinę nieżywy:
Czas płynie a my chcemy odwiedzić Łukasza, który po wypadku na lotni doznał poważnego urazu kręgosłupa - ruszamy więc do Lublina, szybko odnajdujemy zatłoczoną od gości salę Łukasza i cieszymy się, że wszystko jest na dobrej drodze. Robimy pamiątkową fotkę:
i przy pomruku niezadowolonej pielęgniarki wycofujemy się, by chory "miał czym oddychać".
Tymczasem atmosfera gęstnieje, i to dosłownie: barometr, który jest na wyposażeniu mojego Goldwinga pokazuje nagły i duży spadek ciśnienia, więc pomimo zaproszenia Starego podejmujemy decyzję, że nie zajeżdżamy do Wierzchowisk lecz udajemy się prosto do Zamościa.
Po drodze odłącza się Stary.
Za Piaskami gubię z oczu Sabixa więc zawracam w obawie, że coś mu się stało. Jak się okazuje "zamaskował się" w czasie wyprzedania za busem i jest już dawno przede mną. Kamień z serca.
Przed Krasnymstawem pierwsze krople deszczu, więc na stacji paliw zakładamy kurtki, żegnamy się i lekko zmoczeni, zmęczeni, ale bardzo, bardzo zadowoleni docieramy do Zamościa.
Jeszcze silniki dobrze nie ostygły a już telefony: "To gdzie jedziemy w następny weekend ? ..."
PS. Gdy otrzymam fotki od pozostałych uczestników wycieczki uzupełnię galerię.
Wyprawa po Mamrota 24-25 maja 2014 r.
-
- Zwykły forumowicz
- Posty: 2808
- Rejestracja: poniedziałek, 19 lutego 2007, 08:39
- Motocykl: FJR 1300
- dylo
- Moderator K.B.M.
- Posty: 809
- Rejestracja: poniedziałek, 18 kwietnia 2011, 08:29
- Motocykl: BMW K1200 LT 1999r.
- Lokalizacja: Zamość
Re: Wyprawa po Mamrota 24-25 maja 2014 r.
Super wyprawa i bardzo świetna relacja
- Fido
- Zwykły forumowicz
- Posty: 2231
- Rejestracja: niedziela, 18 lutego 2007, 10:49
- Motocykl: Ten ze zdjęcia
- Lokalizacja: ULH
- Kontakt:
Re: Wyprawa po Mamrota 24-25 maja 2014 r.
Szybkiego powrotu do zdrowia Łukasz.
Relację poczytam na czasie, na razie luknąłem na zdjęcia.
Relację poczytam na czasie, na razie luknąłem na zdjęcia.
- hans
- Zwykły forumowicz
- Posty: 996
- Rejestracja: piątek, 26 listopada 2010, 10:48
- Motocykl: xj600
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Wyprawa po Mamrota 24-25 maja 2014 r.
Coś mi nie pasowało na zdjęciach więc poszperałem trochę o oto co odkryłem. Panowie i panie zła wiadomość, to nie jest oryginalna ławeczka, siedzicie na wersji turystycznej, poniżej zdjęcie oryginalnej ławeczki.Wielki Brat pisze: Siedzimy na ławeczce pod sklepem Więcławskiej . . .
Nie zmienia to faktu że jest to to samo miejsce co na filmie. Ubiegając posty typu "aż cię skręca z zazdrości" przyznaję się że tak, ale sezon jeszcze długi więc będzie jeszcze okazja do odwiedzenia tego miejsca.
"Nie walcz z idiotami, mają przewagę liczebną"
Paulo Coelho
Paulo Coelho
-
- Zwykły forumowicz
- Posty: 2808
- Rejestracja: poniedziałek, 19 lutego 2007, 08:39
- Motocykl: FJR 1300
Re: Wyprawa po Mamrota 24-25 maja 2014 r.
Że nie jest to mebel oryginalny zorientowaliśmy się natychmiast, ale cóż było robić - Mamrota na stojąco ... ?!
-
- Zwykły forumowicz
- Posty: 531
- Rejestracja: poniedziałek, 16 kwietnia 2007, 20:20
- Motocykl: WSK, Simson shwalbe
- Lokalizacja: LTM
Re: Wyprawa po Mamrota 24-25 maja 2014 r.
Relacja ciekawa jak wiele na forum, jednak zaskoczył mnie wypadek Łukasza. Mam nadzieję że szybko wrócisz do zdrowia.
Bąk i jego Bączywóz